Po blisko 30 latach pracy z bezdomnymi psami, które w większości przypadków są zwierzętami po przeżytych traumach - zaczynając od psów „po prostu” porzuconych przez człowieka, poprzez psy z brakami w socjalizacji, takimi, które żyły w izolacji, schorowanymi i niepełnosprawnymi, kończąc na psach trenowanych w niewłaściwy sposób, doświadczających przemocy fizycznej i psychicznej zarówno od swoich opiekunów, jak i trenerów, często z zachowaniami agresywnymi - wiem jedno: największym wrogiem psów, a jednocześnie największym sprzymierzeńcem psów jest człowiek.

Na przestrzeni tych trzech dekad obserwuję z jednej strony ogromny postęp w tym, jak postrzegamy psy. Czasami jestem wręcz zaskoczona ogromną świadomością i wiedzą opiekunów psów i to jest wspaniałe. Z drugiej zaś strony widzę to, jak ogromna rzesza Polaków ciągle stereotypowo podchodzi do tematu „pies”, opierając się na swoich przyzwyczajeniach, na starych teoriach i doświadczeniach, które już dawno zostały obalone, jak nie przez samych twórców, to przez kolejnych badaczy psiej natury. Tak się stało choćby z tzw. teorią dominacji, która dała zielone światło, do i tak już wszechobecnej awersji w szkoleniu i wychowaniu psów.

Teoria ta miała się świetnie jeszcze w latach 90tych XX w.

Chyba najbardziej znanym u nas propagatorem „teorii dominacji” był John Fisher, który tę teorię przeniósł z wilków na psy. Źródłem tego sposobu postrzegania psa były badania na wilkach dra Davida Mecha. Jednak metodologia i zebrane obserwacje podczas badań z założenia okazały się błędne, ponieważ życie wilków w niewoli (które były obiektem badań) nie miało nic wspólnego z życiem wilków żyjących na wolności. Sam dr Mech obalił swoje badania.

John Fisher i inni treserzy psów, mimo tego, że już było wiadomo, że nie tędy droga, wciąż promowali awersyjne, „dominacyjne” metody, czyli wychowywanie, tresowanie, korygowanie niepożądanych zachowań psów odbywało się z użyciem presji, wywoływaniem strachu, bólu i innych nieprzyjemnych bodźców, a takie narzędzia jak kolczatki, obroże zaciskowe, obroże elektryczne były doskonałe do traktowania psów w ten sposób. Obecnie oczywiste jest to, że takie podejście do treningu i wychowania psa miało niewiele wspólnego ze zrozumieniem psiej natury i psich emocji, bo o jakimkolwiek budowaniu zaufania oraz dobrych relacji na linii pies – człowiek w tym przypadku nie było mowy w ogóle. Pies miał być posłuszny i nie sprawiać problemów, nikt się nie przejmował tym jak się czuje i co przeżywa. Prawda, że to idealne podejście do psów dla człowieka, który z natury lubi sobie wszystko podporządkowywać?

I właśnie lata 90te XX w. okazały się przełomem. Nowe spojrzenie badaczy na (nie tylko) psie emocje, intensywny rozwój medycyny weterynaryjnej, później medycyny behawioralnej, dały doskonałe pole do nowego spojrzenia na psa. W końcu wszyscy my, którzy już od dawna czuliśmy, że z tą teorią dominacji i awersją w treningu jednak coś jest nie tak, mieliśmy czarno na białym, jak bardzo pies jest zwierzęciem emocjonalnym, jak bardzo jest podatny na trening, kiedy ma przestrzeń do samodzielnego myślenia, kiedy jest motywowany w przyjazny dla niego sposób bez przemocy, bez presji, bez wywoływania negatywnych emocji. Kluczowe jest to, aby pies miał możliwość zaspokajania swoich naturalnych popędów, by człowiek dawał mu poczucie bezpieczeństwa, dawał wsparcie, kiedy pies tego potrzebuje, natomiast pies najmniej potrzebuje nieznośnej konfrontacji i tresury!

Wracając do Johna Fishera. Otóż, wycofał się! Zmienił swoje podejście do psów, właśnie na podstawie nowych badań i kolejnych doświadczeń. Da się? Oczywiście, że się da! Trzeba tylko chcieć wyjść poza swoje przyzwyczajenia, schematy, być gotowym na nowe otwarcie, uruchomić w sobie złoża empatii, które często głęboko chowamy w relacji z psem. I przede wszystkim przyznać się przed samym sobą do błędów, jakie się popełniało. Bo kto ich nie popełnia?

Co więcej! John Fisher został jednym z Ojców Założycieli COAPE w Wielkiej Brytanii. Ktoś by się spodziewał takiej wolty?

Niestety, my - ludzie - ciągle popełniamy błędy a wręcz celowo brniemy w coś, co już dawno powinno zniknąć z powierzchni ziemi. A przez swoje chciejstwo, przez ignorancję na psie emocje, na ich dobrostan, przez krótkowzroczność, stereotypowe myślenie, ciągle ładujemy psy w potworne problemy.

I niestety, na przestrzeni tych trzech dekad, kiedy opiekuję się i pracuje z psami, to się nie zmienia.

Co więcej, stare, już obalone teorie dostają nowe życia! Pod płaszczykiem gładkich słówek, sztucznie stworzonego pozytywnego przekazu, psy ciągle są traktowane w duchu teorii dominacji. Pod presją, za pomocą awersyjnych metod, absolutnego niezrozumienia psich emocji i tego, czym jest motywacja, pies ma wykonać polecenie i kropka. Często wbrew swojej naturze, wbrew swoim emocjom, za to w silnym pobudzeniu, albo co gorsze w „trybie przetrwania”, które mobilizuje cały psi organizm do walki o życie. Organizm psa dosłownie zalewany jest hormonami, neuroprzekaźnikami (m. in. adrenaliną, kortyzolem). Gruczoły i narządy, z mózgiem na czele, pracują na najwyższych obrotach, aby poradzić sobie z zagrożeniem. Jak bardzo zgubne konsekwencje dla psiego zdrowia fizycznego i psychicznego niesie za sobą taki stan, zwłaszcza wywoływany regularnie? Chyba nikomu nie trzeba tego tłumaczyć.

Dlaczego ciągle to robimy naszym psom? Zwierzętom, które udomowiliśmy chyba w najwyższym stopniu, które tak bardzo ukochaliśmy, ale i niemal w 100% uzależniliśmy od siebie?

Ja, jako behawiorystka i my wszyscy w Fundacji uważamy i mamy na to setki namacalnych dowodów, że wychowanie, szkolenie, rehabilitacja behawioralna, czy jakakolwiek inna praca z psem, ale i każdym innym zwierzęciem, powinna opierać się przede wszystkim na zrozumieniu jego emocji, na poszanowaniu jego godności i dbałości o dobrostan w ogóle, a nie na zastraszaniu, sprawianiu bólu, "łamaniu psychicznym" - co jest po prostu znęcaniem się i nie ma nic wspólnego z profesjonalną pracą ze zwierzęciem.

Pies, koń, kot, każde inne zwierzę, które trafia pod opiekę człowieka, powinno mieć w człowieku przyjaciela, który bezpiecznie i w harmonii z naturą zwierzęcia poprowadzi go przez życie, czego życzę wszystkim zwierzętom, na których drodze stanął człowiek.


Przemocą nigdy nie pomożemy żadnemu zwierzęciu!

Przemocą nigdy nie zdobędziemy zaufania żadnego zwierzęcia!

Przemocą nigdy nie zbudujemy prawidłowych relacji ze zwierzęciem!


Bo:
#przemoctoniepomoc


Katarzyna Grzegorczyk
pomysłodawczyni hasła akcji #przemoctoniepomoc, założycielka i prezeska zarządu Fundacji Skrzydlaty Pies, technik weterynarii, behawiorystka zwierząt COAPE